Drogi czytelniku, doskonale wiesz, jak wygląda pierwszy dzień obozu, a przynajmniej możesz się domyślać. Standardowo dzień przyjazdów rozpoczął się od (chwila napięcia) przyjazdów uczestników. Gdy dotarliśmy do Korczakowa, mogliśmy liczyć na pomoc dzielnych i niezastąpionych pomagierów, którzy upierali się, że wyręczą nas w przenoszeniu rzeczy do namiotu. Bardzo miło.
Po rozpakowaniu mieliśmy trochę czasu na odpoczynek i porozmawianie z innymi. Jednak czas zaczął się trochę dłużyć, a nas dopadł głód. Mieliśmy kilka opcji: zjeść kolegę, zjeść z kolegą lub poczekać z kolegą do obiadu. Oczywiście jedyną rozsądną opcją była opcja numer 3. Całe szczęście jakoś doczekaliśmy się rozbrzmiewającego „Final countdown”, co oznacza posiłek. Po obiedzie było pół godzinki dla słoninki. Zajęcia popołudniowe polegały na przedstawieniu regulaminów. Następnie poznaliśmy oficjalnie kadrę oraz rodzaje warsztatów, na które można się zapisać, m.in. matematyczne, kocykowe, muzyczno – historyczne, kajakowe, czy „Jak napisać dobrą piosenkę filozoficzną”. Po formalnościach nadszedł czas na integrację. Graliśmy w zapamiętywanie imion i Pony`ego. Nadszedł czas wolny, na którym strzeliłyśmy szybką kimkę. Potem czekał nas kolejny posiłek – pyszna kolacja czyli kanapki. Zajęcia wieczorne to podchody. Doprowadziły nas do Pomnika, przy którym odbyło się oficjalne otwarcie obozu. Wszyscy dostali swój zielony, trójkątny BARDZO ISTOTNY kawałek bawełny , którym jest chusta. Po otrzymaniu itemu Korczakowców udaliśmy się do Kręgu by usiąść przy ognisku.
Zastęp 10
Zdałam sobie sprawę, że spanie bez śpiwora to zły pomysł. Zdałam sobie sprawę, jak dawno mnie tu nie było, w korczakowskim gronie – całe 5 lat, pół dekady. W tym czasie wiele u mnie się zmieniło, a jednak Dom był blisko mnie. Z tym pamięć o wspaniałych chwilach spędzonych w tym miejscu. Na pewno nie wyglądam tak samo, moje aspiracje i szkoła się wymieniły. Widzę tu dużo znajomych twarzy, poddanych w pewnym stopniu upływowi czasu, jednak z dawnymi emocjami. Stworzyło to dla mnie kapsułę czasu, gdzie mogłam doświadczyć na sobie procesu przeobrażania i odnaleźć wspomnienia z tym związane oraz zobaczyć wspomnienia innych mnie dotyczące. Przyjeżdżając tu obawiałam się zmian, które nastąpiły i reakcji kadry. Obawiałam się, że nie odnajdę się już na obozie. Przełknęłam moje niepokoje, a powracając lekko byłam zaskoczona takim ciepłym przyjęciem. Czuję się , jakbym była tu wczoraj. Zobaczymy, jakie niespodzianki przyniesie mi ten rok, bo jestem na nie gotowa. Jestem pewna, że Gosia sprzed pięciu lat, z gitarą i rozwijającym się talentem śpiewaczym, byłaby dumna z obrotu spraw i teraźniejszej Gosi. Musi mnie nauczyć doceniać moje osiągnięcia, to na pewno. Dostałam dziś chustę i usłyszałam słowa: „witaj z powrotem”. Wzięłam je sobie do serca.
Marzymy inaczej, ale w Korczakowie „serca biją w zgodny ton”.
Małgorzata Żmuda zastęp 10