Turnus II – czwartek 25.07.

Co ciekawego robili wczoraj Korczakowcy? Żegnali się tak oficjalnie. Jednak praktycznie tylko sobie machali ręką. Bo każdy już wie, że spotkamy się znów, więc po co się smucić? Noc Patrona jest jednym z moich ulubionych momentów – jest mistyczna i klimatyczna. W bardzo łatwy sposób wzbudza we mnie emocje, przypominając, dlaczego to  miejsce tak kocham. Nauki Janusza Korczaka, tak zakorzenione w nas, stały się wzorem do naśladowania w życiu. Dla wielu są to prawdy oczywiste, że dzieci mają prawa, że choć małe, są ludźmi. Wczoraj w ramach zajęć popołudniowych dostaliśmy wykład o Korczaku, który dla mnie osobiście był potrzebny, bo moja wiedza się zakurzyła, zawalona szkolnymi bzdurami. W rozmieszczonych w różnych lokalizacjach punktach na terenie obozu opowiadano nam o wielu aspektach działalności Korczaka, takich jak metody wychowawcze, twórczość pisarska, historia życia. Przypomniało to uczestnikom o przyczynie naszych spotkań, o tym, co nas autentycznie łączy. Nawet jeśli na obozie nie brakuje zgrzytów i zmian, ten element jest u nas stały jak dębu korzenie. Istota Korczakowców, w tym ich małego leśnego miasteczka,  rozciąga się w górę, rośnie jako ostoja, gruby warstwowy pień. Każdy wątek korczakowskiego dębu to duszyczka zamieszana w tę społeczność. Nowe listki rosną, czasem usychają – korczakowski ekosystem. Pory roku dla tego dębu są dwie – a wczoraj mieliśmy przesilenie wyjazdowe. Rano wszyscy zrobili autopilota, czyli wielkie porządki przed wyjazdem. Zamiast druhów wyciągających nam rzeczy z namiotów, dając im odpocząć, sami targaliśmy łózka polowe out. Było przyjemniej niż myślałam, albo się starzeję i łatwo mnie zadowolić, na przykład sprzątaniem. Wieczorem, po robocie, gotowi do odwrotu, ze świeżą wiedzą i łóżkami, mieliśmy magiczny wieczór pożegnalny. Przygotowując piosenki na ostatnie ognisko zwracałam uwagę na zapotrzebowanie uczestników – niektórzy nie usłyszą ich cały rok. Wplatane w nutki gitar słowa Księgi Dziękuję – Przepraszam, potem pokaz zdjęć z całego naszego turnusu. Szybko minęły, jak błysk, te wspólne dni. Uchwycone na fotografiach chwile zauroczenia, radości, cienia – wszystkie razem tworzą harmonijną, zgodną całość. Stanęliśmy ostatni raz w Kręgu Wieczornym, złączyliśmy dłonie, a błysk iskierki przepłynął migiem. Do zobaczenia znów, koledzy i koleżanki. Nie połamcie sobie nóg podczas drugiej części wakacji.

Gosia z 10.


Jako ktoś, kto był w Korczakowie pierwszy raz, dostrzegam, dlaczego tyle osób decyduje się tu przyjeżdżać co roku. Każdego dnia dzieje się coś innego i to w gronie dobrych ludzi. Tak w sumie , to nabyłam tu więcej cennych wspomnień niż przez mój cały miniony rok. (Stwierdzam, że pisanie listów jest super). Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że byłam do tego miejsca przekonana od samego początku. Różne zadania w grupach mnie przerażały. A pomysł ogniska co wieczór – odstraszał, bo jak można rezygnować z tak cennego snu!!! Zrozumiałam, że zwykle nie miałam z kim na początku śpiewać, ani nie znałam tekstów piosenek. Teraz cenię ten czas. I tak, przy ostatnim ognisku śpiewałam z całego serca – w gronie ludzi, którzy teraz są mi bliscy. Poza tym, że zaczynałam i również kończę pobyt tutaj bardzo zimną wartą nocną, to powitania i pożegnania są tu pełne ciepła, Dziękuję wszystkim, którzy mi ten czas w Korczakowie umilili.

Natalia z 10.