Była niedziela, toteż poranek był nietypowy. Z rana część osób szła na mszę do kościoła w Świniarach. Wstaliśmy wcześniej, zaprawy nie było, a śniadanie i apel były ekspresowo szybkie. Ja byłem w gronie osób, które ze względu na poglądy nie poszły do kościoła. Ale, bynajmniej, czas kiedy połowa była w kościele nie został przechillowany. Druh Młody zorganizował nam tak zwane “Zajęcia z moralności i etyki”. Jako zamiennik mszy kościelnej. Omawialiśmy między innymi dekalog i to co w nim można nazwać uniwersalnym i aktualnym, a co nie. Zajęcia w miarę ciekawe.
Następnie wrócili ludzie z kościoła. Zaczęły się warsztaty. Nasze warsztaty traperskie oferowały nam, poza wykańczającym treningiem, naukę pierwszej pomocy w terenie oraz klasyczne “Spadanie z Olimpu na wyścigi”. Prowadził je niezastąpiony druh Alex. Z relacji kolegi wnioskuje, że zajęcia sportowe również były udane. Luźna gra w siatkówkę, przy dźwiękach rapu. Każdy ma inny gust.
Zajęcia popołudniowe też były super – turniej muzyki filmowej. Podzielono nas na 3 grupy, które rywalizowały ze sobą w grze polegającej na odgadywaniu piosenek z różnych filmów i bajek. Można było otrzymać max. 3 punkty, kolejno za podanie tytułu utworu, wykonawcy oraz filmu/bajki/serialu, z którego pochodzi.
Na czele z ekscentrycznym Wiktorem, naszej grupie udało się wygrać, chociaż z początku na to nie wyglądało. Potem było już mniej przyjemnie. Po zakończeniu zajęć, dowiedzieliśmy się, że z powodu mszy kontrola czystości została przesunięta z 10.00 na 16.00. Na ogół w naszym zastęp, czyli 1, staraliśmy się zawsze trzymać czystość. Zawsze na godz. 10 sprzątaliśmy co najmniej na ocenę 5. Ale potem nie było już tak kolorowo. O godzinie 16.00 porządku u nas najlepszego nie było. Dostaliśmy ocenę 1, co oznacza jedno: pilot. Nie tylko nas taki czas kontroli zaskoczył. Ósemce też się dostało. Dla tych co nie wiedzą. Pilot to rodzaj kary za nieczystość w namiocie, polega na tym, że druhowie przychodzą i wynoszą wszystko na zewnątrz. Wszystko: łóżka, torby, itp. Niecałą godzinę nam zajęło zbieranie manatek. Ósemce jeszcze dłużej. No ale cóż, zdarza się. Szkoda, że nie poinformowali o zmianie godziny kontroli. Następnie była kolacja i ognisko.
ALE… na tym atrakcje się nie skończyły. W trakcie śpiewania, jeszcze przed kręgiem, dh Młody mówi, że idziemy na boisko i mamy ustawić się w dwuszeregu zastępami. Nikt do końca nie wiedział co się szykuje. Paru druhów miało na sobie świecące bransoletki. Druh Młody mówi, że zagramy w grę i ostrzega, że będzie strasznie i jak ktoś nie lubi takich klimatów to niech podejdzie do druha z bransoletką, a on go zabierze w bezpieczne miejsce. Powiedział też, żebyśmy mieli latarki. Ale upewnił nas, że jesteśmy bezpieczni. To był moment kiedy część osób (ok 5) odeszło. Mój kolega, którego imienia i nazwiska tutaj nie podam, zaczął dygotać już na samym początku i był jedną z pierwszych osób, które zdecydowały się nie brać udziału w zabawie. W każdym razie nas, czyli grupę, która została, poprowadzili poza obóz drogą w stronę Świniar. W pewnym momencie jakaś postać nagle wyskoczyła z krzaków i wydarła się na nas męskim głosem. Przyznaję – trochę się przestraszyłem, ale o wiele bardziej przeraziły mnie dźwięki, jakie wydały z siebie dziewczyny wokół. Nazwał bym to falą uderzeniową pisku, który gdyby był jeszcze trochę wyższy zmieniłby się w jakieś ultradźwięki. Ogłuchłem na dobre parę sekund. (Postać okazała się taj naprawdę Gabrysiem z głową obwiązaną bandażem i demonicznym makijażem na twarzy.) Doszliśmy aż do rozwidlenia dróg, nadal nie wiedząc co się dzieje. Po kilku minutach czekania druhowie podzielili nas na małe grupki i wysyłali samotnie w drogę powrotną. Wylądowałem z chłopakami, chyba z 5. Żeby się bardziej bać postanowiliśmy wyłączyć latarkę. Dalej, było mnóstwo strachu, śmiechu, nastroju horrorowego. Chodziliśmy w ciemnościach, w powikłanej fabule, w świecie przypominającym Drugą Stronę z serialu Stranger Things. Otoczeni przez upiory, przy przerażających dźwiękach płynących z głośników. Nastrój 10 na 10, chociaż za często się śmiałem. Ale strach też był. Najlepiej wspominam moment, kiedy jeden z upiorów odpalił piłę łańcuchową (bez łańcucha), gdy nie wykonaliśmy dobrze jego poleceń. Albo jak Wiktor wyleciał na nas z wrzaskiem i siekierą w ręce. W pewnym momencie nastrój lekko zaburzył dźwięk Windowsa z komputera odtwarzającego dźwięki z horroru. 😀 Po przejściu wszystkich miejsc, dotarliśmy pod komodę i wtedy okazało się gdzie siedzieli wszyscy ci, którzy zdecydowali się wycofać – byli przez ten cały czas ściśnięci w przyczepie pod Komendą. Kiedy już wszyscy zakończyli, grę, udaliśmy się na krąg, aby zakończyć dzień. Dodam jeszcze, że była to już 1.00 w nocy (normalnie chodzimy spać między 22 a 23). Dowiedzieliśmy się wtedy, że autorem tego wszystkiego był nie kto inny jak druh Igor. Wszyscy bili brawo. W pewnym momencie, od strony obozu, przyleciał do nas stojących w kręgu druh Kuba z odpaloną piłą łańcuchową i zaczął się niebezpiecznie zbliżać. Ale Druh Komendant szybko ostudził jego zapał do siania strachu, stwierdzeniem, że to koniec gry, KONIEC. Ostrzegł jeszcze, że jeżeli dostanie informacje, że ktoś kogoś straszy, to będą silne konsekwencje, łącznie w wydaleniem z obozu. Dzień był więc niesamowity, pełen wrażeń. Szczególnie jeżeli chodzi o końcówkę.
Mikołaj z zastępu 1