Nie uda się uniknąć błędów, które płyną z nałogu utartych słów, ogólnie przyjętych czynów, ze zwykłego stosunku do dzieci jako istot niższych, niepoczytalnych, uciesznych w swym naiwnym niedoświadczeniu.
Lekceważąco, żartobliwie, protekcyjnie odnosić się będziesz do ich trosk, życzeń, pytań – zawsze któreś urazisz boleśnie.
Ono ma prawo żądać szacunku dla swego smutku, choćby nim była strata kamyka, życzenia, choćby nim był spacer bez palta, gdy mróz na dworze, pytania pozornie niedorzecznego. Ty nie bierzesz udziału w stracie, krótkim: „Nie można”, odrzucasz prośbę, jednym: „Głuptas jesteś”, przecinasz wątpliwości.
Czy wiesz, dlaczego chłopiec chciał wziąć pelerynę w dzień upalny? Bo ma brzydką łatę na kolanie pończochy, a w ogrodzie będzie dziewczynka, którą kocha…
Nie masz czasu, nie możesz ciągle czuwać, zastanawiać się, odszukiwać ukrytych motywów jawnie bezsensownego życzenia, wtajemniczać w niezbadane obszary dziecięcej logiki, fantazji, poszukiwań prawdy – naginać się do jego dążeń i upodobań.
Te błędy będziesz popełniał, bo nie błądzi ten tylko, kto nic nie robi.