Rano wstaliśmy, zebraliśmy się i poszliśmy na zaprawę poranną. Połowa naszego zastępu udała się na kąpielisko, reszta na boisko. Na śniadanie zjedliśmy przepyszne płatki, a co niektórzy kanapki z dżemem lub szynką. Po jedzeniu wszyscy sprzątaliśmy namiot. Nie wyszło nam to najlepiej, ale też nie najgorzej, o ile pamiętam, dostaliśmy 5. Na zajęciach (warsztatach) ja i Piotrek wraz z druhem Ruciem rozpalaliśmy ognisko z mokrego drewna, igliwia i kory, a przy okazji piekliśmy chleb i zadymiliśmy całe boisko. Na czasie wolnym nie działo się nic ciekawego, wszyscy byli uśmiechnięci i radośni. Na obiad zjedliśmy zupę grochową, mielonego, ziemniaki i przepyszną mizerię. Następnie było popołudnie z Patronem. Zajęcia miały charakter podchodów, niestety, część uczestników mało się angażowała i po wszystkim ogłoszono zbiórkę, gdzie dostaliśmy reprymendę. Na podchodach dowiedzieliśmy się, że prawdziwe imię Korczaka to Henryk. Po dobrej kolacji poszliśmy na ognisko, potem na Plac Korczaka, gdzie odbyło się przedstawienie, a zastępowi położyli świeczki pod pomnik Starego Doktora. Potem wróciliśmy do namiotów. Druh opowiadał nam o mitach greckich, a na zewnątrz trwała mała burza.
Oliwier, Fryderyk, Piotrek z zastępu 11