Dzień ten zaczął się ciekawie. Nie było zaprawy, gdyż dzień wcześniej był bal, który trwał do późna. Ale ten sam bal skończył się wcześniej (niż w założeniach), z powodu pewnego incydentu. Otóż, wg najlepszej wiedzy autora w trakcie, gdy bez pozwolenia leciała “Patoreakcja” rapera Maty, to część obozowiczów zaczęła krzyczeć tak, że druhna Gazela zamknęła bal na 15 minut przed planowanym końcem.
Wracając do dnia wczorajszego: na apelu w końcu pojawił się Kor-Pat, który rozniósł 1 (słownie: JEDEN!) list konkretnie do Dominika z 1-ki. Chyba mu się ten list nie spodobał ponieważ dał go innej osobie, a później zmiął. Podobno to było wyznanie miłości, ale od jakiegoś chłopaka. (Tu autor nie potwierdza i nie wyraża swych opinii, a jedynie przekazuje informacje, które widział i usłyszał – czyli zapewne plotki). 🙂
Później była olimpiada wodna, na której jeśli się nie było w bezpiecznej strefie, to zostało się albo oblanym, albo wrzuconym do jeziora. Olimpiada skończyła się około godziny 13. A na obiad był barszcz i makaron Aglio olio (czyli z oliwą, serem, pomidorem i czosnkiem). Po ciszy dostaliśmy Grześki na podwieczorek.
A po podwieczorku, były warsztaty. Na moich warsztatach (dyskusyjnych) rozmawiano o tym czy istnieją obce cywilizacje w kosmosie, czy istnieje UFO i o tym czy powinno się legalizować związki osób LGBT+ (o dziwo temat nie wywołał, żadnej kłótni, w przeciwieństwie do rozmowy na ten sam temat, ale z jakimś wujkiem Staszkiem lub Mietkiem).
Na kolację zestaw standardowy, czyli chleb, margaryna (niby z masłem, ale tylko Bóg i producent wiedzą co w niej jest), dżem, warzywa, ser i wędliny.
Po kolacji i czasie wolnym mieliśmy Wieczór Patrona. (Dla nieznających Korczakowa, Wieczór Patrona to wspomnienie Korczaka, wydarzenie bardzo artystyczne). W tym roku były: fragment filmu o Korczaku, rozmowa o decyzjach Korczaka przed wojną i jak zamierzał zabezpieczyć dzieci przed konfliktem, a także jak postępował już w czasie okupacji niemieckiej, a później recytacja wiersza. Na sam koniec był spektakl (w mojej opinii zbyt modernistyczny i awangardowy), i zbiórka przy pomniku Korczaka, a i ślubowanie korczakowskie i warty honorowe przy pomniku. Później zasnęliśmy około północy.
Później była olimpiada wodna, na której jeśli się nie było w bezpiecznej strefie, to zostało się albo oblanym, albo wrzuconym do jeziora. Olimpiada skończyła się około godziny 13. A na obiad był barszcz i makaron Aglio olio (czyli z oliwą, serem, pomidorem i czosnkiem). Po ciszy dostaliśmy Grześki na podwieczorek.
A po podwieczorku, były warsztaty. Na moich warsztatach (dyskusyjnych) rozmawiano o tym czy istnieją obce cywilizacje w kosmosie, czy istnieje UFO i o tym czy powinno się legalizować związki osób LGBT+ (o dziwo temat nie wywołał, żadnej kłótni, w przeciwieństwie do rozmowy na ten sam temat, ale z jakimś wujkiem Staszkiem lub Mietkiem).
Na kolację zestaw standardowy, czyli chleb, margaryna (niby z masłem, ale tylko Bóg i producent wiedzą co w niej jest), dżem, warzywa, ser i wędliny.
Po kolacji i czasie wolnym mieliśmy Wieczór Patrona. (Dla nieznających Korczakowa, Wieczór Patrona to wspomnienie Korczaka, wydarzenie bardzo artystyczne). W tym roku były: fragment filmu o Korczaku, rozmowa o decyzjach Korczaka przed wojną i jak zamierzał zabezpieczyć dzieci przed konfliktem, a także jak postępował już w czasie okupacji niemieckiej, a później recytacja wiersza. Na sam koniec był spektakl (w mojej opinii zbyt modernistyczny i awangardowy), i zbiórka przy pomniku Korczaka, a i ślubowanie korczakowskie i warty honorowe przy pomniku. Później zasnęliśmy około północy.
Mariusz
Zastęp V