Warunki atmosferyczne próbowały nam przeszkodzić, lecz nie podołały. Deszcz popadywał – na tyle, żeby uniemożliwić nam przeprowadzenie koncertu w Korzonku, ale nie na tyle, żeby nam popsuć wieczór. Przenieśliśmy korzeń do Cyrku i można było zacząć pierwszą część koncertu.
Bo jako że noc pożegnalna daje więcej możliwości dzięki swojej długości, stwierdziliśmy, że zorganizujemy dwa koncerty: Wojciecha Młynarskiego i Korczakowskiego Zespołu Reprezentacyjnego. Przygotowania trwały cały dzień.
Twórczość Młynarskiego jest zbyt obszerna i różnorodna, żeby można ją zamknąć w nawet najdłuższym koncercie w Korzonku. Stąd pomysł, by przedstawić twórczość Mistrza w dwóch (choć mogłoby być dwadzieścia!) odcinkach: po południu utwory kabaretowe, wieczorem twórczość poważniejsza.
Choć może „poważniejsza” to nie jest dobre określenie, bo przecież pan Wojciech nigdy nie śpiewał o niczym. Każdy jego tekst mówił nam coś ważnego: o miłości, moralności, Polkach i Polakach. Mistrzostwo polegało na tym, że najwyższą sztuką jest uczyć poprzez śmiech.
Wieczorem, gdy nagrody zostały rozdane, w ramach drugiego programu można było wysłuchać drugiej części – refleksyjnego kolażu muzyczno-poetyckiego. Twórcy wystąpili znamienici: Wojciech Młynarski, Piotr Fronczewski, Edyta Geppert, zespół Raz Dwa Trzy – oraz chętni obozowicze i instruktorzy, którzy czytali wiersze Mistrza. Wyszło pięknie. Nawet teksty sprzed pół wieku potrafią brzmieć aktualnie, co z jednej strony cieszy, a z drugiej smuci.
Specjalny dodatkiem był więcej niż nastrojowy koncert Korczakowskiego Zespołu Reprezentacyjnego pod przewodnictwem druhów Kajbra i Piciego. Ola, Hubert, Natalia, Jagódka, Milenka, Chen i Michał przepięknie zaśpiewali wybór mniej lub bardziej korczakowskich piosenek. Pojawili się m.in. Leonard Cohen i Adele. Słuchaliśmy w oniemieniu, podziwiając ich talenty. Podobnie rano – na szczęście koncert udało się nagrać.
Dla wielu był to ostatni wieczór w Korczakowie w tym roku. Dla mnie nie mógł on być piękniejszy. Czuję się nasączony piękną muzyką i cenną myślą mistrza Młynarskiego.
Michał z Krakowa