Dzień jak zawszę rozpoczęliśmy pobudką o godzinie 8:00. Muzyka jak dla mnie była mocno kiepska. Po śniadaniu cały obóz zabrał się za sprzątanie Korczakowa. Poszło nam to w miarę sprawnie. Przed południem odbyły się warsztaty wybrane w zależności od preferencji osoby.
Na obiad jedliśmy łazanki. Niestety, jak zwykle obiad był skąpy w mięso, ale smaczny. Po przerwie poobiedniej odbyło się wyjście do Ośna, a dokładniej do Biedronki, po uzupełnienie zapasów niezdrowej żywności. W trakcie powrotu z zakupów zaskoczył nas deszcz. Zmokliśmy. Po przyjściu do obozu każdy rozpakował swojej zakupy. Niektórzy poszli grać w siatkówkę lub pomagać na stołówce w przygotowaniu kolacji, a inni z kolei odpoczywali po męczącym marszu.
Na ognisku wieczornym korczakowcy zapętlili się ze śpiewaniem piosenki “Aleksander” i zaśpiewali ją ponad 10 razy pod rząd BEZ przerwy. W końcu z
narastającą frustracją gitarzyści powoli zaczęli się poddawać. Jednakże najważniejsza informacja dla mnie w tym dniu to fakt, że w kręgu wieczornym iskierka zakręciła szczęśliwie koło i doszła z powrotem do rąk Komendanta.
Przemko