Nie wiem, jak to możliwe, że wcześniej ich nie słyszałam. Muzyka zespołu Wołosi urzekła mnie od pierwszych dźwięków. Dzięki pandemicznemu zamknięciu obszaru kultury szukam w sieci chociaż jej namiastki i trafiam na różne perełki. I właśnie niedawno ktoś mi podpowiedział, by wysłuchać koncertu nagranego w Bydgoszczy w ramach tegorocznej edycji festiwalu „Muzyka u źródeł”.
Grupa złożona z pięciu muzyków, górali z Beskidu Śląskiego i „klasyków” z akademii, (kontrabas, wiolonczela, altówka i 2 pary skrzypiec) emanuje energią, która natychmiast udziela się słuchaczom. Połączenie żywiołowości i rzewności, nostalgii i szaleństwa, a wszystko oparte o znakomitą technikę i doskonałe wzajemne porozumienie twórców. Tradycyjna muzyka Karpat, czasem wzbogacona elementami orientu, melodii bałkańskich czy cygańskich, brzmi świeżo i nowocześnie. Do tego rockowa dynamika i jazzowe improwizacje dają mieszankę niepowtarzalną i niezwykłą. Wołosi koncertują już od wielu lat, są laureatami kilku ważnych nagród, między innymi Grand Prix festiwalu Nowa Tradycja, wydają płyty. Pora byśmy odkryli ich dla Korczakowa.
Drobna próbka:
dh. Ata