Dzisiaj, tj. 10.07, po południu zajęcia prowadzili nasi izraelscy goście. Wszyscy zostaliśmy podzieleni na sześć grup i przydzieleni do stacji. Na każdej stacji stał ktoś z Izraela i tłumaczył nam zadanie, które mamy wykonać. Na pierwszej stacji bawiliśmy się w izraelską odmianę ciuciubabki. Jedna osoba stała przy drzewie odwrócona tyłem do reszty – wtedy trzeba było biec w jej kierunku. Kiedy ta osoba się odwracała, trzeba było stanąć w miejscu i się nie ruszać. Kiedy ktoś złapał Ciuciubabkę, wszyscy stawali w kółku, a Ciuciubabka opowiadała jakąś historię i musiała wpleść w nią zdanie „Dag maluah”. Kiedy to zrobiła, wszyscy musieli uciekać, a osoba złapana zostawała kolejną Ciuciubabką.
Na drugiej, chyba mojej ulubionej stacji, uczyliśmy się tańczyć. Pojawił się układ do popularnej piosenki „Happy”, ale nauczyliśmy się też układu do izraelskiej piosenki pod tytułem „Hava Nagila”. Było bardzo zabawnie i każdy mógł wykazać się swoimi zdolnościami tanecznymi.
Na kolejnej, już trzeciej stacji, uczyliśmy się piosenki po hebrajsku. Równocześnie ze śpiewaniem trzeba było robić konkretne gesty, więc łatwo było się pogubić, ale po dużej ilości powtórzeń udało nam się zaśpiewać bez patrzenia na tekst.
Na czwartej stacji czekał na nas quiz dotyczący Izraela. Między innymi były tam pytania o to, czy w Izraelu pada śnieg ?, Czy kobiety muszą służyć w armii ?, Czy dzieci w Izraelu jeżdżą do szkoły na wielbłądach? I wiele innych. Myślę, że nie najgorzej nam poszło i dużo wiedzieliśmy.
Na piątej stacji Yoval uczył nas krav magi, sztuki walki wywodzącej się z Izraela. Pokazywał nam bardzo przydatne chwyty, które mogą pomóc w razie, gdyby ktoś nas zaatakował.
Na ostatniej stacji wszyscy trochę się porozciągali, bo graliśmy w twistera. Jednak nie była to zwykła gra. Na bokach „planszy” były ułożone kartki, na których były rysunki. Między innymi fabryka, pomidory czy zraszacz. Grały w to dwie drużyny, więc jedna osoba z drużyny wymyślała drugiej osobie z drużyny przeciwnej historię, na przykład: czerwone pomidory, które rosną w żółtej fabryce, są podlewane przez niebieski zraszacz. Wtedy osoba z drużyny przeciwnej musiała położyć ręce i nogi w dowolnej konfiguracji na kolorach czerwonym, żółtym i niebieskim. Gra kończyła się wtedy, kiedy jedna osoba się wywróciła.
Podczas wszystkich zajęć było bardzo dużo śmiechu i wszyscy się dobrze bawili. Nawet jeśli komuś jakaś stacja nie przypadła do gustu, to zostawało mu pięć pozostałych i na pewno na jakiejś odnalazł siebie.
Olga Niessner