To był piękny zlotowy weekend! Długie godziny rozmów, a na deser koncert, jakiego Amfikor jeszcze nie widział.
Tu można zobaczyć zdjęcia z piątku, soboty oraz niedzieli.
Zachęcamy do oglądania i opisywania archiwalnych zdjęć pod tym fejsbukowym adresem
Poniżej refleksje Stefana Klepackiego, Kaybra i Młodego. Do zobaczenia przy innym ogniu w inną noc!
refleksja I
Ile wart jest jeden dzień, jeden wieczór? Jest bezcenny. Zwłaszcza, że jest to dzień i wieczór specjalny. Pozwala sięgnąć w dalekie przestrzenie wspomnień. Spotkać Przyjaciół z korczakowskich czasów, którzy – co ważne – Przyjaciółmi są nadal.
Tak się składa, że byłem jednym z tych, którzy w lipcu 1969 roku mieli szczęście być na obozie, gdy miejsce nad jeziorem Grzybno przerodziło się w stałą bazę Korczakowców. 55 lat temu to miejsce stało się Korczakowem. Rocznica Korczakowa jest więc też moim osobistym jubileuszem. Spędziłem w Korczakowie wiele dni podczas kolejnych lat, jako uczestnik, jako instruktor, jako gość. Kibicowałem moim synom, którzy też stali się Korczakowcami.
Kiedy odwiedza się Korczakowo po latach, w naturalny sposób szuka się dawnych punktów odniesienia. Choć nie ma już domków kempingowych, są ścieżki i aleje, których nazwy są pielęgnowane: Aleja Taczkospędu, Księżycowa, Gałczyńskiego, Muz, Plac w Słońcu. Dziękuję tym, którzy zadbali o utrwalenie tych nazw, zwłaszcza, że odnoszą się one do konkretnych chwil i działań z naszej przeszłości.
Naturalnym punktem odniesienia zawsze był Szef. Gdy mijam miejsce, gdzie kiedyś stał jego domek, siadam w myślach na ławce, która stała przed nim. I myślę, że wśród nazw korczakowskich ulic, w miejscu jego domku, mógłby pojawić się Skwer Szefa. Z ławką, na której siadaliśmy.
Chodząc po dzisiejszym Korczakowie nie szuka się jednak tylko wspomnień. Szukamy naszych śladów w dzisiejszych obozowych programach. Cieszymy się i wzruszamy, widząc kolejne FPN-y, Korowiska, Bajkolandie czy Koncerty w Korzonku. Podglądamy relacje z tych imprez w Internecie i widzimy ten sam zapał, tę samą tremę… Też przez to przeszliśmy. I większość z nas, korczakowskich weteranów, przyznaje, że te doświadczenia bardzo przydały się w dorosłym życiu.
Na czas jubileuszu wymieszały się pokolenia. Połączyły je jednak wspólne emocje. Jest coś niezwykłego w tym, że Korczakowo wyzwala w uczestnikach kolejnych obozów, tak jak w nas, potrzebę twórczego działania. To sedno tego miejsca.
Jak to robicie – Avado, Beato, Młody – że to się udaje? Że macie tak wspaniałą, zgraną kadrę? I że ta kadra się rozrasta, że do niej się aspiruje, a potem do niej trafia? Nasze wspomnienia dzięki Waszej świetnej ekipie otrzymują nowy, odświeżony wymiar. To jak kolor dodany do czarnobiałych zdjęć. Magia trwa, przeszłość zamienia się w teraźniejszość. Nawet Chwile i Ogniobranie mogą brzmieć inaczej, choć niosą te same treści (Kayber – brawo za pomysł nowych aranżacji i mixów!).
Jubileuszowy spacer po Korczakowie był dla nas „jak dopamina i serotonina łącznie”. Nie sposób się nie zgodzić. To cytat z SMS-a Krzysztofa Wojciechowskiego, który napisał do mnie po spotkaniu ( Krzysiu, Przyjacielu, mam nadzieję, że wybaczysz mi, że zamieszczam to bez uzgodnienia😊). Te doznania możliwe były dzięki świętej cierpliwości i pomocy uczestników obozu, którym nagle ponad setka weteranów zwaliła się na weekend. Dziękujemy Wam!!! Choć doświadczeń wieku nie da się przekazać, myślę, że wspólny ogniskowy śpiew, czy koncert w Amfikorze pokazały, że od poprzedników też można coś dostać, że to coś łączy. Bo obóz tak naprawdę nigdy się nie kończy. Tkwimy w Korczakowie wszyscy, choć nie zawsze w namiotach.
Stefan Klepacki
/z Korczakowcami od 1964 roku/
refleksja II
Za nami zlotowe, zaczarowane chwile. Wróciły zgodnie z hasłem na koszulkach. Piątkowe ognisko, piękny Koncert w Korzonku Hani Hebisz, Młodego i Cohena, przedstawicieli 3 różnych pokoleń. Co ciekawe, każde z nich chciało puścić Cohena. Warsztaty fotografii analogowej Tektora. Frekwencja przed samym zlotem skoczyła gwałtownie o 100 %, więc ciężko było zaparkować auto, rozstawić namiot i zmieścić się w naszym leśnym amfiteatrze. I właśnie dlatego że przyjechali prawie wszyscy “nasi”, z nielicznymi wyjątkami i nieobecnościami, było tyle pozytywnej energii. Spora grupa osób z grona weteranów Korczakowa i Korwygów, wykonała dużą pracę organizacyjną, że pozwolę sobie wymienić tu przede wszystkim Tektora, który był autorem m.in. całej zlotowej grafiki, koszulek, kubków, identyfikatorów i smyczy, statuetek itp nie mówiąc o klipach video, a jeszcze znalazł czas na przygotowanie i poprowadzenie warsztatów z analogowej fotografii nie tylko dla uczestników zlotu, ale i dla uczestników obozu. Paragraf m.in. zainstalował obozowy internet prosto od Elona Muska. Kamil w konsultacji z Milupą i Młodym dokupił na rzecz Stowarzyszenia sporo sprzętu audio, dzięki czemu sobotni koncert miał szansę zabrzmieć na odpowiednim poziomie. Ekipa pod kierownictwem Kraka, który był jednocześnie inicjatorem, pomysłodawcą i organizatorem Zlotu, zdobywającym jednocześnie w tym samym czasie szczyt Mont Blanc (to jest sztuka!), z pomocą uczestników obozu przygotowała Amfikor, Karpik m.in. wykonał nową ramę umożliwiającą dekorację sceny w Amfikorze. itp itd. Można by długo, nie wymieniam dalej, bo by się nie zmieściło, chodzi o to, że każdy dorzucił swoją cegiełkę, jaką mógł. Cieszy zarówno nowy pomost, jak i nowe pianino – słowem: perspektywa rozwoju Korczakowa w różnych obszarach, ale przede wszystkim to, że tak duże grono osób z dawnych lat wciąż ma potrzebę i radość ze spotkania w naszym lesie. I gdy już się tam wszyscy zjawimy, jest dokładnie tak jak kiedyś, jakbyśmy się spotkali wczoraj. 10 lat od śmierci Szefa Korczakowo wciąż się rozwija, ma się bardzo dobrze. Ata, Avada i Młody wraz z całą młodszą i starszą kadrą 10 lat temu wzięli praktycznie z dnia na dzień formalną i faktyczną odpowiedzialność za Korczakowo w swoje ręce i wszyscy robią to z dużym zaangażowaniem, poświęcając temu miejscu i zjawisku bardzo dużo pracy i energii. Dlatego, jako wyraz naszego uznania i wdzięczności, każde z nich otrzymało w sobotę podczas koncertu swojego indywidualnego Patrona w formie statuetki: Ata – dh. Adeli Szeles, Avada – dh. Hani Widomskiej, Młody dh. Jerzego Zgodzińskiego (Szef). Myślę że czwarta statuetka należy się Paragrafowi, który wymyślił, poukładał i sformalizował Stowarzyszenie i jako Przewodniczący Komisji Rewizyjnej poświęcił mu sporo pracy przez ostatnie 10 lat. Niestety dla Paragrafa – tym razem nie było pierwowzoru do statuetki. Lechu Forecki przywiózł jak zawsze nową piosenkę i otrzymał przydział apartamentu nr 1 w przyszłym “Nasz Dom Kor-Spa Grzybno” (pod warunkiem uregulowania zaległych składek za lata 1964-2024). Z tych wszystkich cegiełek oraz z naszych rozmów, śmiechów, uśmiechów, wspólnych łez i wspólnych śpiewów zbudowaliśmy wszyscy cały Zlot, który dzięki gościnności Korczakowa i zaangażowaniu tak wielu osób na długo zostanie w pamięci.
Wreszcie sobotni międzypokoleniowy koncert “Znane nieznane”. Flota Zjednoczonych Pokoleń w składzie -wokalistki: Ada Kućmierz, Ania Wojdowska , Marta Wojdowska, Ola Plonkowska, Patrycja Loch, Milena Mielcarek, Pici, Karpik, Tektor (harmonijki, voc), Paragraf , Lech Forecki (własna piosenka) oraz Baca (gitara, cajon, voc) Kamil (bass) Ryba (piano, voc), Maciek Kapała JR (piano) i Kayber (cajon, gitara, voc) także z zaangażowaniem pracowała nad efektem końcowym. Cieszy mnie to, że osoby w różnym wieku z różnych pokoleń (17 – 70 lat) zagrały i zaśpiewały razem na jednej scenie dla osób w różnym wieku (2-70 lat) z różnych pokoleń, piosenki inspirowane utworami korczakowskimi, ale także inspirowane muzyką z różnych pokoleń. To było wyzwanie, ale i duża przyjemność nie tylko dla mnie, ale i dla Kamila, Bacy i Ryby, którzy z dużym zaangażowaniem przygotowali się do tego koncertu . Dziękuję nie tylko wyżej wymienionym członkom Floty, ale wszystkim, którzy pomogli w ten czy inny sposób, choćby wożąc sprzęt, przynosząc ławki, przyjmując gości na Recepcji, obierając dodatkowe ziemniaki, zmywając naczynia, czy w jakikolwiek inny sposób pomagając w realizacji koncertu i Zlotu. Dzięki temu było kosmicznie!
Kayber
refleksja III
Obozowe życie wróciło do swego normalnego rytmu. Goście wyjechali, opadł zlotowy kurz. Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy swoimi czasem i energią współtworzyli miniony piękny weekend. Wspomnienia zostaną z nami na długo.