“Ponad pół wieku, trzy pokolenia” – te słowa znalazły się na rewersie niezapominajki z 55-lecia Korczakowców. Na awersie jest miejsce spotkania – schronisko na Stogu Izerskim – i mała podobizna Szefa, czyli osoby, dzięki której się tam zebraliśmy.
Chciałoby się, by spotkanie było jak najliczniejsze, wszak Korczakowców są setki, ale rzeczywistość ma swoje prawa – miejsc w schronisku jest tylko 50. Przyjęliśmy kryterium pokolenia – z każdej korczakowskiej generacji po kilka- kilkanaście osób. Z niektórymi nie udało nam się skontaktować, inni nie mogli przyjechać. Finalnie spotkaliśmy się na Stogu w czterdziestodziewięcioosobowym gronie.
Najpierw nie miały końca przywitania – to przyjemność oglądać przyjaciół, którzy padają sobie w ramiona po wielu tygodniach, miesiącach, czasem latach niewidzenia się. Potem były długie rozmowy, także o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Korczakowa. Było wspólne śpiewanie i Krąg. Gdy rano obudziliśmy się, schronisko otaczała gęsta mgła, jak gdybyśmy byli odcięci od świata, ale w tym pozytywnym znaczeniu – w nizinach zostały problemy dnia codziennego, a my mieliśmy swoje towarzystwo.
Żal było wyjeżdżać. Do Korczakowa jeszcze zatrważająco dużo czasu, z kolei następne spotkanie rocznicowe za 5 lat – na 60-lecie Korczakowców. Są też dobre wieści! Potwierdziły się słowa, która tak często powtarzamy: „Nie zgaśnie tej przyjaźni żar, co połączył nas, nie pozwolimy, by ją starł nieubłagany czas”.